wtorek, 12 stycznia 2016

GHOST MACHINERY - evil Undertow (2015)

Pete Ahonen to znana postać w świecie muzyki określanej melodyjnego heavy/power metal. Jest to lider dwóch znaczących kapel, które reprezentują fińską scenę heavy metalową. Mowa tutaj o Burning Point i jego brat bliźniak w postaci Ghost Machinery. Kapele te są ze sobą powiązane, nie tylko za sprawą Pete'a, ale też przez podobny styl w jaki obracają się obie kapele. Burning Point pozyskał byłą wokalistkę Battle Beast i radzi sobie całkiem dobrze. Jak wygląda sprawa z Ghost Machinery? Mieli pewny zastój, ale teraz po 5 latach powracają z nowym materiałem i z pewnością „Evil Undertow” to taki Ghost Machinery w pigułce.

Melodyjność to główny składnik tego krążka, to właśnie ona jest tym do czego zawsze dąży Ghost Machinery. Niezależnie czy stylistycznie wkraczają w rejony hard rocka, heavy metalu, czy power metalu, grunt żeby wszystko było łatwo przyswajalne i przebojowe. Tutaj liczy się właśnie to jak zapaść w pamięci, to jak trafi się do słuchacza. Najlepszą drogą są przeboje i udane melodie. Na nowym albumie finów tego wszystkiego jest pod dostatkiem i właściwie od samego początku wiadomo, że mamy do czynienia z melodyjnym heavy metalem. Nie do końca pasuje do tego wszystkiego mroczna i nieco nowoczesna okładka. Na szczęście zespół pozostaje wiernym tradycyjnym rozwiązaniom jeśli chodzi o sam materiał jak i brzmienie. Jednym kontrowersyjnym elementem w muzyce Ghoste Machinery są nieco słodkie klawisze, które mogą irytować. Jednocześnie to dzięki nim całość jest niezwykle melodyjna i ma większą przestrzeń. Dzięki nim proste kawałki jak otwierający „Army of strangers” brzmią o wiele lepiej. Ta płyta to przede wszystkim bardzo dobra warstwa instrumentalna, która jest urozmaicona i przemyślana. Nie ma mowy o stagnacji i wałkowaniu tych samych motywów w kółko. Kawał dobrej roboty odwalił tutaj Pete oraz gitarzysta Mikko. Jest rytmiczność, jest prostota i chwytliwość, a to wszystko przyczynia się do łatwego odbioru płyty. Dobre popisy gitarowe to choćby atut stonowanego „Kingdom of Decay”, który pokazuje na czym polega melodyjny heavy metal. Pierwszym takim prawdziwym power metalowym hitem jest „Go to Hell” i zdecydowanie to jest to w czym zespół się naprawdę sprawdza. Słodkość i nadmierne wykorzystanie klawiszy nieco odbiły się na jakości tytułowego „Evil Undertow”, który jest troszkę nijaki. Nie zabrakło też miejsca dla AOR i spokojnego hard rocka i dowodem na to jest „Brave Face”, czy melodyjny „Tools of the Trade” czy rockowy „Lost to Love”. Co ciekawe największy hit z tej płyty znajduje się na jej końcu. „The Last line of Defense” to taki prosty, pełen pozytywnej energii przebój. Zespół definitywnie lepiej wypada właśnie w takich power metalowych petardach. Stara szkoła grania europejskiego power metalu i co ciekawe wszyscy jakoś lepiej wypadają w tym kawałku. Zwłaszcza wokal Pete'a jest jakoś taki mocniejszy i bardziej wyrazisty.

Ghost Machinery przerywa milczenie i wraca z nowym albumem, który pokazuje co to znaczy melodyjny heavy metal na wysokim poziomie. Panowie może nie zaskakują niczym nowym, ale umacniają swoją pozycję. Znajdziemy tutaj mieszankę hard rocka, heavy i power metalu, a wszystko tak zmieszane by melodyjność czy przebojowość grały tu pierwsze skrzypce. Ghost Machinery na „Evil Undertow” pokazuje przede wszystkim fińską tradycję w graniu melodyjnego heavy metalu. Dobra robota!

Ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz